Sylwia – przedsiębiorcza Polka w Belgii.
Sylwia Piątek, Successful Life Strategist
- Od 1996 roku mieszka w Belgii, w Antwerpii
- Pochodzi z Głowna w województwie łódzkim
- W eFaktura wystawiła ponad 45 faktur
Sylwia Piątek przyjechała do Belgii w 1996 roku. Nastolatka z małym czerwonym plecakiem spróbowała swoich sił jako au pair w Antwerpii i to był dopiero początek.
Prowadzi swoją firmę, jest certyfikowanym coachem, mentorką, strategiem biznesu, a także autorką serii książek z zakresu rozwoju osobistego.
11 czerwca w Antwerpii odbędzie się zorganizowana przez nią Konferencja i Gala Strefa Kobiet Biznesu. Partnerem tego wydarzenia jest eFaktura.
– Jak to się stało, że od lat mieszkasz i żyjesz w Antwerpii? Jak tu trafiłaś?
– Przypadkiem w Krakowie zobaczyłam ogłoszenie o au pair w Belgii. Zdałam egzaminy językowe i przyjechałam. To był 1996 rok, a ja właśnie skończyłam szkołę i leczyłam złamane serce po rozstaniu z chłopakiem. Moi bliscy bali się, że “ktoś mnie porwie”, ale ja chciałam spróbować. Trafiłam do rodziny, w której opiekowałam się 10-letnim chłopcem. Jego matka była dyrektorką biura au pair, więc miałam możliwość uczyć się angielskiego i niderlandzkiego.
To były zupełnie inne czasy, bo Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej i Polaków było tu bardzo niewielu. A jak już byli, to bali się głośno mówić po polsku na ulicy, tak jakby ktoś miał ich zaraz deportować!
– Niesamowite, teraz wszędzie możemy się czuć swobodnie, bardzo wiele się w tej kwestii zmieniło. Co było dalej?
– Dostałam pracę w dużej belgijskiej sieci sklepów. Byłam jedną z pierwszych Polek, które przyjęli, a wtedy zatrudnienie kogoś spoza Unii było trudne i mało wygodne dla pracodawcy. Start miałam trudny, bo na początku mój kierownik chciał mnie zwolnić – mój niderlandzki był dla niego za słaby. Zbuntowałam się i niemal wprost oskarżyłam go o dyskryminację! Powiedziałam, że chcę się uczyć i że mu udowodnię, że się nadaję. Od tamtego momentu nasze relacje już zawsze były dobre. On wysyłał mnie na wszystkie możliwe szkolenia, a ja uwijałam się w pracy jak mrówka.
– Ta sytuacja z kierownikiem wymagała od Ciebie dużej odwagi! Jak długo tam pracowałaś?
– Przepracowałam tam 12 lat, po drodze awansowałam. Pracowałam po 50-60 godzin w tygodniu. W międzyczasie urodziłam czwórkę dzieci: córkę, syna, na koniec bliźnięta – parkę.
Z boku wyglądałam na taką bohaterkę, co jedzie obwieszona czwórką dzieci na rowerze. Dzisiaj wiem, że stąpałam po cienkim lodzie, tak się nadwyrężając.
Wiedziałam, że muszę zwolnić.
– Zrobiłaś sobie przerwę?
– Nie na długo. W tamtym czasie niedaleko pracy mojego męża zwolniło się miejsce z butikiem z torbami skórzanymi. Zaczęłam też wtedy raczkować w social mediach. Robiłam u siebie w sklepie mini eventy – kobiety przychodziły do mnie z biżuterią, rękodziełem, własnym jedzeniem – a wtedy takich rzeczy nie było.
– To jak zapowiedź Twojej drogi zawodowej! Jak pojawił się coaching?
– Miałam taki moment, kiedy nie do końca wiedziałam, co chcę dalej robić. Wtedy, zupełnym przypadkiem trafiłam na kurs z life coachingu. Pamiętam to uczucie – od razu wiedziałam, że to coś dla mnie! Zrobiłam akredytację i zaczęłam w końcu świadomie używać kompetencji, które miałam.
– Od tamtego momentu już zawsze było to dla Ciebie jasne?
– Tak, dalej wszystko ułożyło się naturalnie – coaching, mentoring, ale też doradztwo biznesowe i finansowe. Wszystko zaczęło się układać w jedną całość jak układanka z wcześniej rozsypanych puzzli.
– Czy Polacy chętnie korzystają z usług doradczych? Jaka jest nasza świadomość w tej kwestii?
– Jako coach pracuję od 6 lat i zazwyczaj moimi klientami są Polacy, a szczególnie Polki. Coraz chętniej łączymy swoje siły za granicą i dzielimy się swoim doświadczeniem – to jest bardzo ważne. I to pokazuje też pewną zmianę w nastawieniu i przekonaniach.
Zaczynamy chętniej korzystać z doświadczenia innych, bo przecież ktoś już kiedyś popełnił szereg błędów, dlaczego nie czerpać z jego nauki?
– W swojej pracy szczególnie wspierasz kobiety – jak wygląda u nich podejście do przedsiębiorczości?
– Kobiety do niedawna zajmowały się głównie sprzątaniem, ale to się zmienia. Wiele z nich znajduje sobie dodatkowe zajęcie. Taki model pracy nazywa się tu Bijberoep, czyli prowadzenie działalności gospodarczej obok etatu.
Kobiety chcą się rozwijać i jednocześnie dbają o swoje poczucie bezpieczeństwa finansowego, które daje praca u kogoś. Bijberoep pozwala na łagodny i bezpieczny start w bycie przedsiębiorcą na 100%. Ta, z początku niepozorna, dodatkowa praca często staje się zalążkiem własnej firmy.
Kobiety, które przychodzą do mnie po wsparcie, tworzą ze mną konkretny biznesplan, budują image na social mediach, bazę klientów. Uczą się wystawiać faktury, ogarniać administrację firmową i przede wszystkim obliczać swój zysk. Z mojego doświadczenia wiem, że często nie mamy pojęcia jak wycenić nasz produkt czy usługę – nie widzimy realnych kosztów – a przecież to podstawy biznesu! (Co możesz wrzucić w koszty przeczytasz TU)
– Wspomniałaś o fakturach. Jak to robią Polacy w Belgii?
– Tu bardzo dużym zaufaniem darzy się księgowe – one pilnują poprawności faktur. Wiele osób robi to jeszcze na piechotę – na przykład w edytorach tekstowych. Dlatego też biura księgowe mają pełne ręce roboty i co rusz, muszą korygować błędy w fakturach. (Jak powinna wyglądać prawidłowa faktura w Belgii dowiesz się TU)
Osobiście korzystam z eFaktura, bo to jest najprostsze narzędzie i spełnia wszystkie belgijskie wymagania. No i jest dostępne nawet dla osób, które nie znają języka!
– Twoja księgowa docenia Twoje profesjonalne faktury?
– Tak, a mam belgijską księgową. Gdybym nie powiedziała jej o eFakturze w życiu nie domyśliłaby się, że mam fakturę z polskiego systemu.
– Opowiedz, proszę, o Strefie Kobiet Biznesu, która ma się odbyć 11 czerwca w Antwerpii. Czego mogą spodziewać się uczestnicy tego wydarzenia?
– To event skierowany do kobiet, które już mają swoje firmy i dla tych, które dopiero przygotowują się do bycia przedsiębiorcą. Gwarantuję, że każde z wystąpień podczas konferencji będzie naszpikowane konkretną wiedzą od ekspertów z wielu dziedzin.
Konferencja jest pomyślana tak, żeby wszystkie panele tematyczne łączyły kobiety i poszerzały ich świadomość. Będziemy mówić o budowaniu marki osobistej, przełamywaniu własnych barier, ale też od strony praktycznej pokażemy, jak prowadzić firmę, która odnosi sukcesy.
– Taka wiedza pozwoli uniknąć wielu pułapek, które czekają na raczkującego przedsiębiorcę.
– Tak, właśnie o to chodziło. Ciągle powtarzam, że udział w Strefie Kobiet Biznesu, to inwestycja, która zwróci się bardzo szybko! I tak jeszcze od siebie dodam, że jestem naprawdę dumna, że udało mi się zaprosić tak znakomitych prelegentów. Wystąpi między innymi Łukasz Milewski, którego pracę szczerze podziwiam. Czegoś takiego w Antwerpii jeszcze nie było!
– Cieszę się, że eFaktura może być partnerem tego wydarzenia!
Wracając jeszcze do Polaków w Belgii – powiedz, jak radzą sobie z językiem niderlandzkim? Chętnie się go uczymy?
– Bywa różnie, jak wszędzie, mam wrażenie. Część się uczy, część stara się sobie tak ułożyć tu życie, żeby ten niderlandzki ominąć.
– Da się tak?
– Tak! Tu są polscy lekarze, weterynarze, adwokaci, fryzjerki, księgowi. Jak się uprzesz, możesz tylko korzystać z usług innych Polaków.
– Paradoksalnie dzięki temu, gdziekolwiek jesteśmy, możemy rozwijać swoje firmy – nawet takie, które nastawione są jedynie na polskiego klienta!
– Faktycznie, to o nas dobrze świadczy – potrafimy się jednoczyć i wspierać. Ale jesteśmy też narodem obciążonym bardzo trudną historią – zaborów, powstań, wojny, czy komunizmu, w którym społeczeństwo prawie nie trzeźwiało. A teraz z życiem zmaga się całe pokolenie DDA. To nie jest proste, mamy sporo takich obciążeń i ja widzę to wyraźnie w mojej pracy na co dzień.
W porównaniu do tego moje dzieci, wychowane w Belgii, to już są zupełnie inni ludzie. Oni nie mają żadnych barier ani od strony języka, ani kultury, nie czują się obciążeni historią. Mają poczucie wolności i szansę realizować się bez presji naszych oczekiwań. (Jak się żyje w Antwerpii, Dortmundzie, Hadze i Poznaniu? Przeczytaj w artykule TU).
– Przyjeżdżacie regularnie do Polski?
– Tak, nasze dzieci to uwielbiają – biegają po podwórku całymi dniami.
– Chyba znam odpowiedź, ale jednak chcę to od Ciebie usłyszeć: lubisz Belgię?
– Uwielbiam! Czuję się tu jak ryba w wodzie. Kocham Antwerpię, znam język, rodziłam tu dzieci. Stąd wszędzie mam blisko – do Paryża, Londynu, gdziekolwiek. Tu jest dobra atmosfera i dużo możliwości na rozwój. A przede wszystkim ja się tu czuję wolna!