ZZP po polsku – Sławek
Sławomir Kojder, właściciel Techton B.V.
- Od 14 lat w Holandii
- Mieszka w Rotterdamie
- Pochodzi z Kamienia Śląskiego
- W eFaktura wystawił ponad 400 faktur
Historia kolejnego bohatera naszego cyklu opowiada o tym, że warto odważnie brać w swoje ręce szanse, które przynosi los. Sławomir Kojder to odnoszący sukcesy polski przedsiębiorca w Holandii.
Sławek przyjechał do Holandii jako młody chłopak, zaraz po szkole. Miał przez trzy miesiące rwać pomidory i ciąć liście, żeby zarobić trochę Euro. W tym roku mija czternaście lat od tamtej decyzji. Dzisiaj, zamiast rwać pomidory, Sławek organizuje i zarządza pracą zespołu kilkudziesięciu osób.
– Pracujesz w budowlance, powiedz czym zajmuje się Twoja firma?
– Stawiamy budynki od fundamentów po dachy, włącznie z wykończeniówką. Moim zadaniem jest organizowanie fachowców, koordynowanie pracy ekip i pilnowanie jakości wykonania. Pracujemy głównie przy dużych projektach budowlanych.
– Dużą część Twojego życia zajmuje praca?
– Przyznaję, że pracuję bardzo dużo. W sobotę i niedzielę przynajmniej nie odbieram telefonów z nieznanych numerów, bardzo staram się mieć czas dla rodziny.
– Czyli zachowujesz work-life balance?
– Tak, przecież nie praca jest w życiu najważniejsza.
– Słusznie.
Sławku, wiem, że Techton realizuje teraz bardzo duże projekty, przy których pracuje nawet pięćdziesiąt osób. Jaka była Twoja droga do punktu, w którym jesteś dzisiaj?
– Przyjechałem na chwilę dorobić trochę pieniędzy, zaraz po szkole. Zbierałem pomidory przez trzy miesiące i wróciłem do domu. To holenderskie chrapanie, mam na myśli język, było nie dla mnie – tak przynajmniej wtedy myślałem (śmiech).
– Pierwsze zetknięcie z językiem niderlandzkim jest trudne chyba dla każdego Polaka.
– Tak, ale jak tu się przyjeżdża to moim zdaniem warto znać jakiś język. Ja znałem tylko angielski i na początku myślałem, że to wystarczy. Potem na jednej budowie mój szef poprosił mnie o coś, ja tego nie zrozumiałem dokładnie, choć umiałem zrobić to, czego ode mnie chciał. W nim wtedy eskalowała złość, chyba na wszystkich cudzoziemców z którymi dotąd pracował. Wydarł się na mnie tak, że miałem ochotę spakować się i po prostu uciec.
– To upokorzenie było dla Ciebie motywacją, żeby nauczyć się niderlandzkiego?
– Tak! Po pół roku podszedłem do niego i powiedziałem „Goed gedaan” (tłum. dobrze zrobiłeś).
– Jak coś nie pójdzie po Twojej myśli, to będziesz próbował do skutku?
– Coś w tym jest. Po przyjeździe do Holandii robiłem różne rzeczy na budowach jako ZZP, ale przyszedł kryzys. Nie było zleceń, a musiałem płacić rachunki. Zamknąłem firmę i poszedłem pracować na gorszych warunkach do pośrednika.
– Nie myślałeś, żeby wrócić do Polski?
– Myślałem, ale tam też był kryzys. Co ja bym tam robił?
– I zostałeś.
– Tak, i nie żałuję. Jak się poprawiło znowu zostałem ZZP.
– Znów si nie zraziłeś. Co było dalej?
– Pracowałem przy dużym projekcie przy instalacjach hydraulicznych. Na tej samej budowie była ekipa Polaków – zajmowali się wylewkami betonów. Wyjechali do Polski na Wielkanoc i we wtorek, po Świętach nie przyszli do pracy. Zapytałem kierownika budowy, czy potrzebuje pomocy – on był naprawdę wściekły. Zapytał mnie z marszu, czy to ogarnę – betoniarki już stały, a brakowało ludzi.
Poczułem, że to moja szansa – serce waliło mi jak oszalałe.
Ustaliliśmy warunki współpracy, a ja założyłem B.V. i szybko zorganizowałem zespół fachowców.
– Brzmi jak niederlandzka wersja american dream.
– Tylko, że do tej współpracy nie doszło. Ani wtedy, ani nigdy.
Niestety, zostałem na lodzie z założoną firmą. Później okazało się, że chodziło o stawki – on chciał, żeby było tanio i dlatego nigdy nie podpisaliśmy umowy. A ja od początku pracuję z ludźmi, którzy mają firmy tu, w Holandii.
– Miałeś do niego żal?
– Może przez chwilę. Teraz spotykamy się przy dużych projektach i podajemy sobie rękę, ale swoje ode mnie musiał usłyszeć (śmiech).
– Co zrobiłeś wtedy z założoną nową firmą, ekipą fachowców w blokach startowych i niedoszłym afspraakiem (tłum. umową)?
– Od razu obdzwoniłem wszystkich kierowników budów, jakich znałem. Dwóch dało mi pracę i tak udało mi się wystartować. Wtedy to był dla mnie bardzo duży stres, na szczęście wszystko ułożyło się pomyślnie. Teraz Techton jest już w zupełnie innym miejscu – niedawno postawiliśmy budynek z dwudziestoma dwoma piętrami!
– Gratuluję!
Zastanawiam się jak odnosisz się do stereotypów wokół budowlańców z Polski?
– Jak to się mówi „bywa różnie – raz szeroko, raz podłużnie” (śmiech).
Bywa tak, że Holendrzy nie chcą zatrudniać Polaków, bo niestety mają złe doświadczenia ze współpracy z nami.
Jest jeszcze gorzej, kiedy Polacy nie chcą się uczyć języka – zdarza się, że Holender zapłaci więcej słabemu fachowcowi, który mówi, niż takiemu z górnej półki, który nie mówi nic.
– Poniekąd trudno im się dziwić, prawda?
– Tak, ja to rozumiem – dlatego też swoich podwykonawców namawiam do nauki języka. Jak chcesz się rozwijać, język tu to podstawa. I nie chodzi tu wcale o to, żeby od razu mówić płynnie po niderlandzku! Wystarczą tak naprawdę podstawy, trochę branżowego słownictwa i przede wszystkim chęci.
Ważne, żeby się nie zablokować, przecież początki zawsze są trudne.
Najważniejsze, że jest coraz więcej Polaków, którzy reprezentują najwyższy poziom w branży – od wiedzy, kultury osobistej po doświadczenie.
A warto pamiętać, że Holendrzy też bywają różni – jak wszyscy. Czasami przypomnę im, że to My wyzwoliliśmy Bredę (śmiech). Pomimo oczywistych różnic potrafimy się dogadać, a polski budowlaniec coraz częściej kojarzy się z top fachowcem.
– To bardzo budujące, że wizerunek polskich pracowników jest coraz lepszy.
A powiedz, jak radzisz sobie z księgowością? Przy pracy z tyloma ludźmi to musi być wyzwanie, prawda?
– Na szczęście pomaga mi narzeczona – to ona jest mistrzynią w obsłudze eFaktury. Na początku firmy chciałem sobie robić czas tylko na administrację, ale szybko okazało się, że to co dzieje się na budowie zawsze jest dla mnie ważniejsze.
– A jak wyglądały Twoje pierwsze faktury?
– Robiłem je sam w Wordzie i byłem z siebie bardzo zadowolony (śmiech). Często klienci kazali mi nanosić jakieś poprawki. Myślałem, że jest ok, dopóki nie poznałem mojego księgowego, a to jest naprawdę dobry księgowy! Przez dwa miesiące porządkowałem dokumenty – to był nightamare! (Przeczytaj o zasadach prawidłowej faktury) Odkąd korzystam z eFaktury jest mi łatwiej się w tym wszystkim połapać.
– Co byś poradził młodemu ZZP?
– Uwierz w siebie, ucz się języka i walcz o swoje.
– To brzmi jak motywacja dla zawodnika w ringu – czuć od Ciebie ducha sportowej walki. Dodałbyś coś jeszcze?
– Wykorzystuj dobre momenty, szanse i rób swoje. Ale dodałbym jeszcze, że nie zawsze musimy się tak napinać, jak w ringu właśnie.
Polacy są ambitni, dlatego jest tu dla nas miejsce.