ZZP po polsku – Basia
Sama decyzja o życiu za granicą nie należy do łatwych. Dołożenie do tego decyzji o założeniu firmy w obcym kraju to skok na głęboką wodę!
Chcemy Wam przybliżyć sylwetki użytkowników eFaktura.nl – to grono odważnych Polaków, którzy często wbrew trudnym okolicznościom podjęli wyzwanie zostania ZZP.
Nasz cykl zaczyna Basia
Założycielka marki Hopsalala – Basia Ormaniec tworzy wyroby rękodzielnicze, prowadzi szkolenia i swoją pasją zaraża innych. Od roku prowadzi Akademię Kreatywnego Rozwoju. W eFaktura wystawiła już 60 faktur!
– Od kiedy jesteś w Holandii?
– Przyjechaliśmy trzy lata temu, przez sytuacje prywatną – tak się wszystko ułożyło… Wcześniej bywaliśmy rekreacyjnie w Holandii u naszych przyjaciół, którzy mieszkają w Den Haag.
– Przyjechałaś tu już jako przedsiębiorca?
Najpierw pracowałam w firmie budowlanej, potem produkcyjnej i w tym czasie starałam się zawsze, choćby odrobinę robić twórczych rzeczy – raz to były koraliki, raz szyłam szmaciane zabawki. Niby nic wielkiego, ale zawsze udawało mi się dorobić kilka groszy do pensji. Kryzys twórczy dopadł mnie tylko raz – kiedy toksyczna relacja odebrała mi pasję. Na szczęście nie na długo. W międzyczasie urodziłam drugą i trzecią córkę (razem ma ich trzy! przyp. red.) – między macierzyńskimi obowiązkami, szczególnie w nocy, szyłam.
– Nie byłaś zmęczona?
– Nie! Mi to daje radość – szyłam i dobrze się bawiłam (śmiech). Jak tylko poczułam, że zamówień jest na tyle dużo, że może to być moja praca, założyłam firmę. Miałam dobre prognozy na przyszłość, sporo planów. Kiedy musieliśmy wyjechać to był najlepszy moment w rozwoju mojej firmy – dwa lata po jej założeniu. Niestety nie załatwiało to naszych wszystkich problemów – decyzja była trudna ale jedyna słuszna, wyjechaliśmy.
– I co? Zaczęłaś od początku?
– Przez jakiś czas wysyłałam zamówienia do Polski. To jednak się nie kalkulowało, szczególnie pod kątem kosztów transportu.
– Masz taki instynkt, że nawet w trudnych momentach szukasz stabilności i bezpieczeństwa, prawda?
– Tak, dlatego nie zamknęłam polskiej firmy od razu. Kolejne kroki też były ostrożne. Zajmowałam się każdą pracą – po to żebyśmy na początek złapali jakiś finansowy balans. Oboje z mężem ciężko pracowaliśmy, ja na początku po prostu sprzątałam. Dziewczynki poszły do nowych szkół. Wtedy na jakiś czas przestałam myśleć o szyciu. To był czas pełen wyzwań, i jeszcze ten język! Usiłowałam się uczyć, ale były momenty, kiedy niderlandzki brzmiał po prostu jak obcy szum (śmiech).
“Nasza pierwsza przeprowadzka odbywała się na rowerach.”
– Jak na rowerach? Poczekaj…
– Naprawdę! Nie było za dużo rzeczy do przewożenia (śmiech), teraz by się to nie udało! Przed wyjazdem z Polski wszystko sprzedaliśmy, po przyjeździe do Holandii sprzedaliśmy też samochód. Zaczęliśmy naprawdę od początku. Pół roku po przyjeździe do Holandii odebraliśmy klucze do naszego domu, wszystko zaczęło się układać. Teraz mam wrażenie, że to czego nie mogliśmy mieć w Polsce tutaj na nas czekało.
– Łatwiej Wam było kupić dom Holandii?
– Dokładnie tak.
Jak już kupiliśmy ten dom mogłam zrobić sobie swój kącik do pracy w jednym pokoju i krótko potem trafiło mi się pierwsze zlecenie od Holendrów. Pomimo bariery językowej udało się zrealizować zlecenie, a nawet zaprzyjaźnić się – kontakt mamy do dzisiaj.
Ci sami Holendrzy zaproponowali, żebym poprowadziła warsztaty z szycia tulipanów dla lokalnej społeczności. Na początku na warsztatach było do 10 osób, potem było ich coraz więcej. W pewnym momencie okazało się, że grupa miała już 40 osób! 40 Holendrów i ja, Basia. Pomagała mi jedynie moją najstarsza córka Patrycja. Do tej pory nie wiem jak to się udało (śmiech). Zaczęliśmy robić też integracyjne warsztaty dla Polonii i Holendrów. Na początku nie brałam za to pieniędzy – to była dla mnie forma reklamy, zdobywania ich zaufania. Brakowało mi osób, które mi pomogą – bo trzeba przy tych kobietach usiąść, nawlec igłę, poświęcić trochę uwagi.
“Jedna osoba wtedy zaproponowała mi pomoc w prowadzeniu warsztatów. Powiedziała, że wystarczy, że dam jej połowę mojego wynagrodzenia – a ja mogłam jej dać tylko połowę z niczego!”
Jak warsztaty zaczęły się fajnie rozkręcać zaczęła się pandemia, lockdown i znowu musiałam zacząć od nowa.
– To jakbyś kolejny raz miała w życiu “restart systemu”…
– Trochę tak… Odwołałam warsztaty, nie wiedziałam co mam dalej robić. I klienci zaczęli się pytać dlaczego zniknęłam – to mnie rozczuliło, czułam wsparcie, więc wzięłam się w garść i zrobiłam Akademię Kreatywnego Rozwoju. 10 kwietnia minął rok odkąd co piątek robię live na Facebooku w ramach Akademii Kreatywnego Rozwoju – to cykliczne spotkania kobiet, które tęsknią za twórczością, bo brakowało im motywacji i iskry – a Akademia jest taką iskrą właśnie. I tak właśnie postrzegam swoją misję – wskrzeszanie iskry do kreatywności.
– A administracja firmy?
Od tego mam eFakturę i dobrego księgowego – bez tego bym zginęła (śmiech). To nie są obszary, w których czuję się pewnie. Trzeba sobie ułatwiać. Biuro rachunkowe, które mnie obsługuje robi co miesiąc rozliczenia faktur, mamy połączone nasze konta w eFakturze, więc księgowa sama pobiera dokumenty – nie goni mnie przynajmniej przy rozliczeniu kwartalnym. Wcześniej trudno mi było się połapać w firmowej dokumentacji – takie narzędzia naprawdę pomagają przedsiębiorcom. Przez pierwsze pół roku firmy wystawiałam faktury ręcznie, potem na szczęście założyłam eFakturę – w Wordzie wolę pisać scenariusze warsztatów (śmiech).
– Na koniec Basiu, gdybyś się miała wczuć w rolę eksperta – co byś poradziła osobom, które wahają się, czy dopiero zaczynają przygodę jako ZZP?
– Z mojego doświadczenia wynika, że w Holandii jest naprawdę wiele możliwości i dynamika rozwoju biznesu w stosunku do Polski jest niewątpliwie bardziej korzystna tutaj. Mi bardzo pomogły wszelkiego rodzaju networkingi, jak Klub Dobrego Biznesu.
“To bardzo budujące poznawać innych polskich ZZP, którzy mają podobne doświadczenia.”
Mam wrażenie, że często mamy potrzebę być takimi zosiami samosiami w biznesie, a tak naprawdę jest sporo narzędzi, które nam mogą pomóc. Od upraszczania administracji za pomocą np. eFaktury, po doradztwo osób z większym doświadczeniem. Nie wszystko musimy SAMI!
No i najważniejsza chyba w tym wszystkim jest otwartość. Otwartość na zmiany, na wyzwania i na to co obce – z niderlandzkim włącznie (śmiech)!